Opowiadanie o One direction
sobota, 25 maja 2013
:(
Postanowiłam zakończyć ten blog z wiadomych ( lub nie wiadomych) powodów. Po pierwsze nikt nie komentuje moich postów i straciłam radość z pisania, po drugie mam inny pomysł na opowiadanie o moich idolach. Jeśli chce, a bardzo proszę wchodcie na mój nowy blog: http://zakochajsiewonedirection1.blogspot.com/ . Zapraszam.
niedziela, 19 maja 2013
Rozdział 4 cz. 1
Proszę zobaczyć notkę :)
-------------
Z oddali szła dość chuda osóbka, obok niej jakiś facet. Powoli przybliżali się. Chciałam uciekać, ale moje nogi tak jakby wrosły w ziemię. Po kilku minutkach podeszli i widziałam ich twarze dokładnie. Ona miała suknie poniżej kolan i sweterek, on koszule i spodnie.
-Cześć. Jestem twoją ciocia. Mam na imię Kasia i będziesz u mnie mieszkać, a to jest mój mąż, twój wujek Jakub. Kuba weź od niej walizki.
-Dobrze. Mogę?
Ładny nie? Sam ogródek wyglądał schludnie i posiadał wiele krzewów oraz nieznanych mi kwiatów. Weszłam drzwiami i otwarłam szeroko oczy. Dom składał się z dużego salonu, pokaźnej kuchni, kilku pokoi i sypialni, strychu oraz piwnicy. Po oprowadzeniu mnie po całym domu, ciocia zabrała mnie wreście do mojego pokoiku, który wyglądał tak:
-Wiem, że za
bardzo nie cieszysz się, że będziesz z nami mieszkać. Ale chcę
żebyś mnie tolerowała.Ten pokoi
urządziłam z myślą o tobie. Mi się podoba, a tobie?-zapytała
moja ciocia.

Podbiegłam do niej szybko i przytuliłam się mocno.
-I to jak-wyszeptałam.
-Cieszę się-po chwili przyszedł wujek z moimi walizkami.-To ja cię zostawię, rozpakuj się, a za godzinkę będzie kolacja.
-Dobrze.
Otworzyła drzwi, przez chwilę popatrzyła na mnie i wyszła. Wzięłam swoją walizkę i zaczęłam się rozpakowywać. Po 30 minutach wszystko było gotowe. Miałam wiec kolejne 30 minut tylko dla siebie. Wzięłam telefon i szybko zadzwoniłam do Klaudii, a później do rodziców. Opowiedziałam im o domu i pokoju, który zamieszkuje i o moich krewnych(czytaj: ciocia Kasia i Wujek Kuba).
Po zakończonych rozmowach wzięłam gitarę i brzdąkałam piosenkę One Direction. Kiedyś grałam na gitarze i uczyłam się grać, ale z emocji, a może z lenistwa zapomniałam. Poszłam do kuchni, bo byłam bardzo głodna.
-O jesteś-była trochę zdziwiona- siadaj.
Usiadłam i wzięłam kanapkę, która już po chwili znalazła się w moim żołądku. Po kolacji udałam się do pokoju i zasnęłam.Po przerwie świątecznej poszłam do nowego liceum. Trochę się bałam, bo przecież nowe otoczenie-nowi ludzie. Nie wiem co o mnie pomyślą. Ubrałam się w wygodne ciuchu ,czyli T-shirt, rurki i vansy. Stanęłam przed szkołą i popatrzałam na krajobraz otaczający ten duży budynek. Było tam kilka drzewek. Wzięłam głęboki oddech i otworzyła wielkie drewniane drzwi. Zrobiłam pierwszy krok i nagle poczułam jakby miliony spojrzeń na mnie. Patrzyli się na mnie jak na jakąś idiotkę. Po kilku minutach poszłam do swojej szafki, która znajdowała się na końcu korytarza. Wzięłam potrzebne mi książki, zamknęłam ją szczelnie. Lekcje minęły niezwykle szybko. Poznałam kilka koleżanek, a nawet kilka directionerek.(XD) Po lekcjach bardzo zgłodniałam i poszłam do pobliskiego MacDonalda. Zamówiłam tam szejka oraz frytki. Po około 5 minutach już byłam na dworze i pisałam z Klaudią. Byłam tak pochłonięta tą czynnością, że nie zauważyłam chłopka, który szedł w moją stronę.
-Jak chodzisz kretynie. Zobacz co zrobiłeś.
Ten ów chłopak wpadł na mnie. Miałam całego szejka na sobie. Chłopak miał w ręku telefon co mogłam wywnioskować, że też coś robił na telefonie. Spojrzałam trochę wyżej dokładnie na jego twarz. Brunet miał burzę loków na głowie, które nie układały się za specjalnie. Spod loków patrzyły zielone oczy zakryte okularami przeciwsłonecznymi, które spoglądały na mnie trochę ze współczuciem, ale także z rozbawieniem tą sytuacją. Chłopak był wysportowany, a ubranie, które nosił markowe. Spojrzałam na jego piękne oczy i na chwilę odpłynęłam z tego świata. Stałam tak ze 2 może 3 minuty.
-Nic ci się nie stało?- patrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Nie, nic mi się nie stało- odpowiedziałam z małym sarkazmem.
-Gdzie moje maniery. Jestem Harry- przedstawił się podając dłoń.
-Ja jestem Zuza. Chyba cię skądś kojarzę- po chwilowym przemyśleniu dodałam.- Ty czasami nie jesteś z One Direction?
-Taak. Tylko proszę nie krzycz- wyszczerzył swoje ząbki.
-Nawet nie miałam zamiaru- uśmiechnęłam się.
-Przepraszam cię. To moja wina.
-Nic się nie stało wypierze się.
Tak naprawdę to się stało. Na ulicy wpadł na mnie członek One Direction. Nie mogłam w to po prostu uwierzyć. W duszy krzyczałam. Tylko jeden problem jak dojdę do domu. I co powiedzą moi nowi opiekuni.
-Mam pomysł. Chodź ze mną- po chwilowej ciszy dodał.
-Coo? Ja mam iść z tobą?- Byłam bardzo zdziwiona.- A tak w ogóle po co?
-No chyba nie będziesz tak chodzić- wskazał na moje ubranie.
-No dobra.
Wziął mnie za rękę i prowadził jak małe dziecko. Chodziliśmy dość szybko, a ludzie, których omijaliśmy patrzyli się. Szliśmy tak przez kolejne uliczki. Po prosto nie wierzyłam. Gwiazdor taki jak Harry się mną interesuje.
-To tutaj- wskazał na dom, przepraszam na willę, przed którą staliśmy.
-Pięknie tu-uśmiechnęłam się na co on zrobił to samo.
-No to chodź, ale z góry przepraszam za chłopaków.
Weszliśmy przez furtkę, a następnie udaliśmy się ścieżką, która poprowadziła nas do drewnianych drzwi. Lokowaty wyciągnął z kieszeni klucze, włożył do dziurki (tylko bez skojarzeń :D) i cicho przekręcił. Następnie otworzył drzwi lekko się ukłonił zapraszając gestem. Kilka osób od razu wybiegło z salonu. Mogłam się tylko domyśleć. Nie mogłam uwierzyć co tam widzę, a raczej kogo....
-------------------------------------------
-------------
Z oddali szła dość chuda osóbka, obok niej jakiś facet. Powoli przybliżali się. Chciałam uciekać, ale moje nogi tak jakby wrosły w ziemię. Po kilku minutkach podeszli i widziałam ich twarze dokładnie. Ona miała suknie poniżej kolan i sweterek, on koszule i spodnie.
-Cześć. Jestem twoją ciocia. Mam na imię Kasia i będziesz u mnie mieszkać, a to jest mój mąż, twój wujek Jakub. Kuba weź od niej walizki.
-Dobrze. Mogę?
-Tak, jasne.
Podałam mu moje
walizki i udałam się za moimi nowymi opiekunami do samochodu.
Dziwnie to brzmi. Nigdy ich nie znałam, a teraz mieli się mną
opiekować nieznajomi mi krewni. Jechaliśmy tak w ciszy dobre 15
minut, a może nawet więcej, gdy nagle auto się zatrzymało.
Wysiadłam, a wraz ze mną „ciocią”. Wujek wziął mój bagaż.
Ja tylko popatrzyłam się na dom, który pewnie kosztował miliony.
Ładny nie? Sam ogródek wyglądał schludnie i posiadał wiele krzewów oraz nieznanych mi kwiatów. Weszłam drzwiami i otwarłam szeroko oczy. Dom składał się z dużego salonu, pokaźnej kuchni, kilku pokoi i sypialni, strychu oraz piwnicy. Po oprowadzeniu mnie po całym domu, ciocia zabrała mnie wreście do mojego pokoiku, który wyglądał tak:

Podbiegłam do niej szybko i przytuliłam się mocno.
-I to jak-wyszeptałam.
-Cieszę się-po chwili przyszedł wujek z moimi walizkami.-To ja cię zostawię, rozpakuj się, a za godzinkę będzie kolacja.
-Dobrze.
Otworzyła drzwi, przez chwilę popatrzyła na mnie i wyszła. Wzięłam swoją walizkę i zaczęłam się rozpakowywać. Po 30 minutach wszystko było gotowe. Miałam wiec kolejne 30 minut tylko dla siebie. Wzięłam telefon i szybko zadzwoniłam do Klaudii, a później do rodziców. Opowiedziałam im o domu i pokoju, który zamieszkuje i o moich krewnych(czytaj: ciocia Kasia i Wujek Kuba).
Po zakończonych rozmowach wzięłam gitarę i brzdąkałam piosenkę One Direction. Kiedyś grałam na gitarze i uczyłam się grać, ale z emocji, a może z lenistwa zapomniałam. Poszłam do kuchni, bo byłam bardzo głodna.
-O jesteś-była trochę zdziwiona- siadaj.
Usiadłam i wzięłam kanapkę, która już po chwili znalazła się w moim żołądku. Po kolacji udałam się do pokoju i zasnęłam.Po przerwie świątecznej poszłam do nowego liceum. Trochę się bałam, bo przecież nowe otoczenie-nowi ludzie. Nie wiem co o mnie pomyślą. Ubrałam się w wygodne ciuchu ,czyli T-shirt, rurki i vansy. Stanęłam przed szkołą i popatrzałam na krajobraz otaczający ten duży budynek. Było tam kilka drzewek. Wzięłam głęboki oddech i otworzyła wielkie drewniane drzwi. Zrobiłam pierwszy krok i nagle poczułam jakby miliony spojrzeń na mnie. Patrzyli się na mnie jak na jakąś idiotkę. Po kilku minutach poszłam do swojej szafki, która znajdowała się na końcu korytarza. Wzięłam potrzebne mi książki, zamknęłam ją szczelnie. Lekcje minęły niezwykle szybko. Poznałam kilka koleżanek, a nawet kilka directionerek.(XD) Po lekcjach bardzo zgłodniałam i poszłam do pobliskiego MacDonalda. Zamówiłam tam szejka oraz frytki. Po około 5 minutach już byłam na dworze i pisałam z Klaudią. Byłam tak pochłonięta tą czynnością, że nie zauważyłam chłopka, który szedł w moją stronę.
-Jak chodzisz kretynie. Zobacz co zrobiłeś.
Ten ów chłopak wpadł na mnie. Miałam całego szejka na sobie. Chłopak miał w ręku telefon co mogłam wywnioskować, że też coś robił na telefonie. Spojrzałam trochę wyżej dokładnie na jego twarz. Brunet miał burzę loków na głowie, które nie układały się za specjalnie. Spod loków patrzyły zielone oczy zakryte okularami przeciwsłonecznymi, które spoglądały na mnie trochę ze współczuciem, ale także z rozbawieniem tą sytuacją. Chłopak był wysportowany, a ubranie, które nosił markowe. Spojrzałam na jego piękne oczy i na chwilę odpłynęłam z tego świata. Stałam tak ze 2 może 3 minuty.
-Nic ci się nie stało?- patrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Nie, nic mi się nie stało- odpowiedziałam z małym sarkazmem.
-Gdzie moje maniery. Jestem Harry- przedstawił się podając dłoń.
-Ja jestem Zuza. Chyba cię skądś kojarzę- po chwilowym przemyśleniu dodałam.- Ty czasami nie jesteś z One Direction?
-Taak. Tylko proszę nie krzycz- wyszczerzył swoje ząbki.
-Nawet nie miałam zamiaru- uśmiechnęłam się.
-Przepraszam cię. To moja wina.
-Nic się nie stało wypierze się.
Tak naprawdę to się stało. Na ulicy wpadł na mnie członek One Direction. Nie mogłam w to po prostu uwierzyć. W duszy krzyczałam. Tylko jeden problem jak dojdę do domu. I co powiedzą moi nowi opiekuni.
-Mam pomysł. Chodź ze mną- po chwilowej ciszy dodał.
-Coo? Ja mam iść z tobą?- Byłam bardzo zdziwiona.- A tak w ogóle po co?
-No chyba nie będziesz tak chodzić- wskazał na moje ubranie.
-No dobra.
Wziął mnie za rękę i prowadził jak małe dziecko. Chodziliśmy dość szybko, a ludzie, których omijaliśmy patrzyli się. Szliśmy tak przez kolejne uliczki. Po prosto nie wierzyłam. Gwiazdor taki jak Harry się mną interesuje.
-To tutaj- wskazał na dom, przepraszam na willę, przed którą staliśmy.
-Pięknie tu-uśmiechnęłam się na co on zrobił to samo.
-No to chodź, ale z góry przepraszam za chłopaków.
Weszliśmy przez furtkę, a następnie udaliśmy się ścieżką, która poprowadziła nas do drewnianych drzwi. Lokowaty wyciągnął z kieszeni klucze, włożył do dziurki (tylko bez skojarzeń :D) i cicho przekręcił. Następnie otworzył drzwi lekko się ukłonił zapraszając gestem. Kilka osób od razu wybiegło z salonu. Mogłam się tylko domyśleć. Nie mogłam uwierzyć co tam widzę, a raczej kogo....
-------------------------------------------
Hejka. Mam kilka spraw do omówienia z wami. A więc (nie zaczyna się zdania od 'a więc' XD):
- ten rozdział wyszedł mi chujowo (sorry za słowo, ale ono najlepiej wyraża ten post) chyba, że wy inaczej uważacie
-to jest połówka rozdziału, bo dalsze wydarzenia postanowiłam napisać w następnym
-nie mam kompletnie weny i wyszedł taki jaki wyszedł
-następny rozdział dodam za półtora tygodnia ( 9-12 dni); musze się uczyć na testy i kartkówki, których mam- niech pomyśle- 10? chyba tak; życzcie mi powodzenia w tak ciekawym zajęciu :D
-komentujcie to pomaga i daje ochotę na dalsze pisanie
-jak widzicie wczoraj zmieniłam trochę wygląd mojego bloga fajny? proszę o opinie
-chyba o czymś zapomniałam, ale nie wiem najwyżej dodam w komentarzu pod tym postem
Więc miłego czytania. Wszelkie opinie czy też uwagi pisać w komentarzach. Trochę się rozpisałam ale co tam :).
środa, 1 maja 2013
3 ROZDZIAŁ
Rozdział 3
Wychodzę z kościoła w zielonej
sukience, czarnych balerinkach, a w rękach niosę mały bukiecik
białych róż. Przed nami idzie para młoda. Pani młoda miała na
sobie białą suknię do ziemi, z licznymi falbankami, natomiast jej
mąż ubrał się w szykowny garniturek. Wszystko byłoby ok, gdyby
nie sam fakt, że to Liam z Daniell. Wszyscy obsypują ich ryżem, a
następnie udają się na wesele. O dziwo nie ma Daniell. Gdy
jesteśmy pod wejściem fani i paparazzi robią mnóstwo zdjęć. -Patrzcie tam jest Zayn
Malik!-krzyknęłam pokazując w stronę stoiska robiąc przy tym
bukiet dla Daniell. Wszyscy pobiegli tam i nagle usłyszałam
wielki chlupot wody dobiegającego z jeziorka. -Co ty takiego zrobiłeś?-spytałam
patrząc na ludzi w wodzie.
-Chodź- po kilku krokach dodał-
powiedziałem, że jeśli zanim spadnie moneta na stół i oni będą
w wodzie to dam im autografy- uśmiechnął się szczerze.
-Ale ty masz łeb.
Po prostu czułam jakbym znała ich od
bardzo dawna. Podeszłam do Liama i wręczyłam mu bukiet dla panny
młodej, której nadal nie było. Nagle przyszedł Niall z dwoma
głupkami (czytaj Harry i Louis) I wszyscy zaczęliśmy się gonić.
Po około 10 minutach Harry wziął wąż i polewał wodą po kolei
każdego. Każdy był mokry nawet ja. Podszedł do mnie Harry,
otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć.
-Zuza muszę coś ci powiedzieć . Ja
cię...
Powoli otwieram oczy i patrzę na
osóbkę stojącą w moim pokoju. Po kilku sekundach „otrzeźwiałam”.
Mama buszowała w moich rzeczach.
-Dlaczego mnie obudziłaś? Miałam
taki fajny sen.
-Śpij, śpij córuś.
Lepszego momentu nie mogła wybrać.
Strzeliłam typowego face-palma i położyłam się. I teraz mi
powiedz jak mam zasnąć?
Zryty sen i to bardzo, ale co to
miało znaczyć? Ledwo dosięgłam telefon, wzięłam go. Widniały
tam kilka cyferek. Po krótkim kontemplowaniu ich, wstałam z łóżka.
Było po 11 więc ubrałam się w biały T-shirt, czarne leginsy oraz
białe vansy i wyruszyłam do kuchni. Otworzyłam szafkę i nasypałam
do miski moje ulubione czekoladowe płatki, a następnie zalałam je
letnim mlekiem. Potem wzięłam telefon o zadzwoniłam do Klaudii.
ROZMOWA
-Hej- przywitała mnie ochoczo.
-Hej możesz wpaść?
-Jak? Gdzie? Kiedy?
-Na swoim jednorożcu przygalopuj do
mojego domu, teraz.
-Jednorożec jeszcze je więc za jakieś
10 minutek od teraz będę.
-Czekam. Pa- pożegnałam ją.
-Do zobaczenia.
KONIEC ROZMOWY
Po około 10 minutach zadzwonił
dzwonek. Otworzyłam je i przywitał mnie znajomy głos.
-Hej, psiapsióło. Co tam?
-Hejka, a nic poza tym, że JUTRO WYJEDŻAM- te ostanie słowa wręcz wykrzyczałam.
-Hejka, a nic poza tym, że JUTRO WYJEDŻAM- te ostanie słowa wręcz wykrzyczałam.
-O kurwa na śmierć zapomniałam.
-Nie ma sprawy-udawałam focha.
-No chodź przeprosinowy
przytulas?-przytuliła mnie tak mocno, że za chwilę by mnie
udusiła.
-Za chwile mnie udusisz- odkleiła się
ode mnie- tak lepiej- dodałam.
-Z jednej strony ci zazdroszczę, bo
jedziesz do Londynu na koncert, ale z drugiej strony to ci
współczuje.
-Dobra koniec smutku na dzisiaj, a
teraz chodź na górę-odparłam.
Weszliśmy do mojego pokoju włączyliśmy
telewizję na kanał muzyczny, gdy nagle poleciała znajoma nam
muzyka. Zaczęliśmy się wygłupiać i próbować śpiewać.( tak
dla woli ścisłości ta piosenka nazywa się one way or another :) )
Po tej piosence leciała o dziwo następna piosenka One Direction.
Po kilku, kilkudziesięciu piosenek opowiedziałam je mój zwariowany
sen ze szczegółami. Klaudia po dokładnym wysłuchaniu popatrzyła
się na mnie szerokimi oczyma jak dwie monety pięciozłotowe i
powiedziała:
-Ale, ale...
-No wyduś to wreście z siebie.
-To oznacza, że on za tobą tęskni. I
nawet nie mów, że kłamię , bo to prawda.
-Cooooooooooooooooooo?!-rzuciłam się
na łóżko i wszystko przeanalizowałam od nowa.
-Jakie ty masz szczęście- miała
wielki banan na twarzy.
-Dobra chodź na karaoke, pośpiewamy
sobie jak za starych dobrych czasów-miałam je od 5 roku życia.
Włączyliśmy wszystko co należy i
wybrałyśmy głównie piosenki naszego ulubionego zespołu( One
Direction). Nie wiem czy to można nazwać śpiewaniem, więcej
wygłupiałyśmy się niż śpiewałyśmy. Tak minęły kolejne 3 h.
-Jestem głodna- oznajmiłam.
- Ja też.
Zeszłyśmy na dół.
- Więc tak jest nutella, babeczki
czekoladowe, hmmm no i to wszystko.
Popatrzyłyśmy się na siebie i
jednoznacznie wzięłyśmy nutellę i dwie duże łyżki. I d razu
nam się przypomniała Liam.
- Wiesz co jak spotkam go to się
spytam czy to prawda, że się boi łyżek.
-Ok, trzymam cię za słowo-
uśmiechnęła się.
-po 20:00-
-Dobra ja muszę iść, bo mnie mama
zabije.
Wyprowadziłam ją do drzwi.
-Będziesz na lotnisku?- zapytałam.
-Na pewno. A o której lecisz?
-15.
-To będę.- przytuliła mnie i
odeszła.
Zamknęłam drzwi szybko pobiegłam do
pokoju. Miałam stracić to wszystko przez głupi wyjazd.
Pomyślałam o zaletach:
*zobaczę One Dierction na żywo
*wyjadę
do Londynu
*pojadę
co cioci, która tam mieszka
Zasnęłam,
ale to dziwne, że nie wiem kiedy.
- Następny dzień-
Po
10 wstałam. Po porannej toalecie ubrałam pierwsze lepsze ciuchy,
które leżały na wierzchu.
Potem
zaczęłam się pakować na ten wyjazd, bilety położyłam na szafce
nocnej. Spakowałam:
*2
T-shirty
*2
pary leginsów i tyle samo rurek
*2
sweterki
*vansy.
Conwersy, jeszcze jakieś trampki
*błyskotki
typu:bransoletki, kolczyki, naszyjniki
*rzeczy
do codziennego funkcjonowania:laptop, telefon, słuchawki,
*coś
do jedzenia
*potrzebne
rzeczy typu:szczotka do włosów, zębów, kremy i różne mazidła
*rzeczy
do make-up
No to
chyba wszystko. Wiem, trochę dużo tego, ale wole mieć zawsze za
dużo niż za mało. Więc jest godzina 13:00. Otworzyły się drzwi
i weszła mama.
-Gotowa?-patrząc
na dużą napakowaną walizkę powiedziała- czyli gotowa.
-No
jak widać. Jedziemy?
-Tak.
Tata
pomógł mi wynieść walizkę do samochodu. Zapięłam pasy. Czekała
mnie godzinna przejażdżka do lotniska. Po kilku nudnych minutach
zasnęłam.
Po
jakimś czasie dżemania obudził mnie tata.
-Córuś
trzymaj się. Będę za tobą tęsknic. Jak będziesz u cioci pozdrów
ją ode mnie. PAA.
Przytuliłam
się do niego i uroniłam kilka małych łez. Nie chciałam zostawić
moich rodziców. Podeszłą Klaudia.
-Będę
ją pilnowała do odlotu. Niech się pan nie martwi.
-Spoko.
To pa-kiwnął ręką i pojechał.
-To
trzeba teraz wszystko obgadać- zaczęła.
-No
mów dalej
-Więc
tak w wolnej chwili masz wchodzić na Skype lub dzwonić do mnie. I
prze de wszystkim masz się nie smucić.
-Ok.
Siedziałyśmy
w ciszy. Rozumiałyśmy się jak bliźniaczki. Nagle z rozmyślań
wyrwał nas głos.
-Pasażerowie
lotu 24 Londyn proszeni są do barierek.
-No
to czas na mnie. Pa-przytuliłam się do niej mocno.
-Będę
tesknić. Jak dojedziesz zadzwoń. PAA.-odpowiedziała.
Weszłam
między barierki wyjmując bilet. Po oddaniu odprawy weszłam do
samolotu i zajęłam swoje miejsce. Lot trwał 4h. Nie obyło się
bez małych drzemek.
-Proszę
zapiąć pasy, zaczynamy lądowanie.
Zapięłam
posłusznie pasy. Potem wysiadłam, wzięłam swój bagaż i
popatrzyłam na lotnisko. Z oddali szłam dość chuda osóbka, obok
niej jakiś facet. Powoli przybliżali się. Chciałam uciekać,
ale...
-------------------------------------------------------------------
Po pierwsze przepraszam was za błędy literówki co tam jeszcze będzie. Pisałam to szybko.
Po drogie dziękuje za ponad 100 wejść. :)
A po trzecie :
Jeśli czytasz rozdziały to skomentuj. Nawet nie wiesz ja to daje dużo radości. :)
Następny rozdział dodam możliwie jaka najszybciej. Miłego czytania Ciao
środa, 24 kwietnia 2013
sobota, 20 kwietnia 2013
Rozdział 2
-Hej ślicznotko.
-Cześć Igor. Miło cię znów widzieć-uśmiechnęłam się szeroko.
-Kocham twój uśmiech- odwzajemnił mi jeszcze szerszym.
-He he. Chodź na górę. Przecież nie będe cię czymać w korytarzu.
Mój chłopak doskonale wiedział gdzie jest mój pokój. Ba wiedział gdzie
jest najmniejsza rzecz w tym domu. Weszliśmy schodami w górę i
weszliśmy w pierwsze drzwi po prawej. On wygodnie się ułożył na łóżku,
a ja obok niego.
-A pamiętasz jak ciebie zobaczyłem na mieście?
- Taaa...- i się rozmażyłam. W takiej chwili przeleciał mi cały okres czasu,
w którym spotkałam tego przystojniaka.
-Fajnie było co nie. Halo słuszysz mnie! Halo!-krzyknął mi prosto do ucha.
-Pojebało cię. Chcesz żebym przez ciebie ogłuchła?- odpowiedziałam po
jakieś 5 minutach.
-Przepraszam cię. Po prostu mnie nie słuchałaś.
- Szkoda, że niechodzisz ze mną do klasy.
A po chwili dodałam:
-Wiesz co, mam dla ciebie zadanie, tylko nie wiem czy sobie poradzisz-
wybuchłam nagle śmiechem.
- No dajesz.
- Skoro zbliżają się święta to pomożesz mi ubrać choinkę. Stoi ona w
salonie.
- Ok myślałem, że to coś innego, ale to też może być-wyszczerzył
zęby.
-Ty i twoje skojarzenia-zaczęłam się śmiać.
-I kto to mówi-wybuchnęliśmy razem śmiechem.
Zerwałam się z łóżka, a Igor poszedł za mną. Zeszliśmy na dół, a
następnie zobaczyliśmy pośrodku zielono-niebieską choinkę.
Dookoła było pełno pudeł z: bombkami, łańcuchami i światełkami.
Po prostu wielki sajgon. Zabraliśmy się za światełka. Najpierw
zobaczyliśmy czy wgl świecą, a następnie zaczęliśmy je wieszać. Potem
zaczęłam wieszać bombki, a mój przystojniaczek mi tylko utrudniał.
- Myślałam że dasz sobie radę z tym, ale widocznie sie pomyliłam-
uśmiechnęłam się.
- Dam, dam zaraz zobaczysz.
Zbiło się około 10 bombek. Rodzice mnie chyba zabiją, ale co tam.
Posporzątałam zbite szkoło bombek. Gdy wszystkie były już powieszone
Wzięliśmy się za łańcuchy. Igor zaczął uciekać z kartonem. Popatrzyłam
się na niego z pod byka, a następnie zacząłam go gonić. Po około 15
minut dogoniłam go i razem rąbnęliśmy o podłogę. Wszystkie łańcuchy
wysypały się. Wybuchnęliśmy niepochamowanym śmiechem.
-Co ty wybrawiasz, co?-mówiłam przez śmiech.
-Jaśnie panienka musi się trochę poruszać, by nie utyła.
-Ja gruba. Och ty małpo.
Tarzaliśmy się w łańcuchach dobre 5 minut. Igor wziął jeden, króry leżał
obok i zażycił mi na szyję. Pociągął za oba końce i przyciągnął moją głowę
blisko.Zbliżaliśmy się powoli. Dzieliło nas tylko kilka milimetrów. Nasze
usta połączyły się. Czułam sie jak w siódmym, ósmym, setnym niebie.
Całowaliśmu się namiętnie. Delikatnie cofnęłam się do tyłu.
- Na czyłości jeszcze będzie czas, ale teraz skończmy to co zaczęliśmy.
-No dobra-odpowiedział zrezygnowanym tonem.
Zebraliśmy łańcuchy do kartonu, a następnie zażuciliśmy je na choinkę.
Teraz czas był na gwiazdę. Choinka była bardzo wysoka, ale to bardzo
wysoka. Stanęliśmy przed choinką.
- I co teraz?- zapytałam.
- Jak to co. trzeba gwiazdę położyć na czubek. Wskakuj na barana.
-Ja?! Przeciesz gruba jestem.
-Nie jesteś trzymaj i wskakuj.
Wzięłam od niego gwiazdę i skoczyłam mu na barana. Z boku wyglądało
to bardzo idiotycznie, ale co tam. Z trudem zawiesiłam gwiazde, potem
zeskoczyłam z niego. Razem spoglądaliśmy na nasze dzieło.
- I jak?-spytał.
-Wygląda dysyć przyzwoicie. Zobaczymy jaka będzie reakcja rodziców.
-Noo.. Dobra muszę się zbierać, bo jest po 19.
- Tak szybko?! Szkoda miło mi było pana tu spotkać. hahah
-Panią również.Paa
-Paa
Na pożegnanie pocałowam go w policzek. Byłam bardzo wyczerpana.
Położyłam się na łóżku i pomyślałam o naszym związku. Jak narazie
układalo nam się świetnie, wgl to było wszystko świetne. Nie wiem
kiedy zasnęłam. I tak skończył się ten dzień.
Kolejne dwa dni minęły trochę nudno.Wstałam o 10. To dość wcześnie
jak na wolne dni. Z trudem zwlokłam się z łóżka i weszłam do łazienki,
która sąsiadowała z tym pokojem. Wziełam prysznic, a potem dokładnie
wyszczotkowałam moje rude włysy. Nie wiem po kim odziedziczyłam taki
kolor. Przecież moja mama ma blond, a tata jest brunetem. Może o
czymś nie wiem. Po chwilowych przemyśleniach ubrałam się w jakieś
wyciągnięte: t-shirt i spodnie, a następnie zeszłam do kuchni. W
kuchni spotkałam mamę, siedzącą nad gazetą i pijącą kawę.
-Śpiąca królewna już wstała?
-Jak widać. Dlaczego ciebie nie ma w pracy?- zapytałam.
-Bo są święta. Chcesz coś na śniadanie?
- Siedź sama sobie zrobie-odpowiedziałam.-Widziałaś nasze dzieło?
-Chodzi o choinkę? Tak. Wygląda przyzwoicie.
-Też tak powiedziałam Igorowi.
-Domyślałam się.
Zrobiłam sobie kanapkę z nutellą i poszłam na górę. Wzięłam laptopa
właczyłam muzykę. Jak się domyślacie właczyłam jedną z piosenek One
direction. Weszłąm na face i popatrzałam na strony o nich.Bardzo mnie
to zdziwiło gdy się dowiedziałam, że niedługo przyjadą prawdopodobnie
do Polski. Są takie przypuszczenia.W duszy miałam zaciesz( forma
szczęścia :]) Szybko weszłąm na skype i nie długo
musiałam czekać jak pojawiła sie Klaudia. Zadzwoniłam Do niej, a
następnie wszystko opowiedziałam jej.
-Naprawdę- zapytała się zdziwiona.
-Tak, tak,tak,tak,tak.-krzyczałąm jak najęta.
-Jaaaa... Dobra ja idę, bo muszę powiedzieć to wszystko dziewczynom.
-Spoko tylko pospiesz się. Paaa.
-Papatki.
Po niedłudiej rozmowie przeglądam ciekowostki o One direction.
I tak przesiedziałam cały dzień, no tylko zeszłam na obiad, bo bardzo
zgłodniałam.Po wyczerpującym dniu( tak dobrze czytacie) poszłam spać.
Kolejny dzień podobnie mi minął.
- dzień Bożego Narodzenia-
Jak zawsze wstałam, zrobiłam poranną toaletę i zjadłam
śniadanie.Potem pomogłam mamie przygotować kolację.Gdy miałam
czas dla siebie wzięłam laptopa i poprzeglądałam strony o 1D.
Jednak to była plotka, śe przyjadą. Jprdl czemu ja się putam czemu ludzie
tak wymyślają.Nastał czas kolacji. Po obfitym posiłku, czas był na
upominki. Nagle mama podszedła tajemniczo z tatą i powiedziała:
- Prosze-wyciągnęła rękę z kopertą- to dla ciebie. Otwóż.
-Co to?
-Zobacz.
Powoli otworzyłam kopertę, a w niej nie uwierzycie co było. Bilet na
koncert One Direction.
-Aaaaaaaaaaa-darłąm się na całą wieś-skąd wiedzieliście?
-Dużo mówiłąś o nich. No i po rostu się domyśleliśmy.
-Dziękuje dziękuje- uściskałam ich.
-Nie ma za co.
-A kiedy pojadę do Londynu?
-Pojedziesz za dwa dni i zamieszkasz tam z ciocią. Koncert masz dopiero
styczniu.Zapisaliśmy cię do pobliskiego liceum.
- Naprawdę dziękuje.
Szybko pobiegłam do pokoju spoglądałam właśnie na bilet, który
trzymałam w rękach. Zadzwoniłam szybko do Klaudii.
ROZMOWA
-Halo?
- Hej Klaudia. Musze ci coś powiedzieć.
-Hej.No mów.
-Jadę na koncert One Direction.
-Co?????
-To co słyszysz.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Za dwa dni.
-Ty szczęściara.
-Nooo-odpowiedziałam.
-Przyjdę pojutrze cię porzegnać- oznajmiła przez łzy.
-Przed lotniskiem ma się rozumieć.
-Tak.Jutro pogadamy o szczegółach.
-Spoko-odpowiedziałam zasmucona.
-To pa ja ide.
-Pa.
KONIEC ROZMOWY
Po prostu nie wierze co sie stało.Wskoczyłam na łóżko i wygodnie się
ułożyłam. To jakiś cud. Wreście zobaczę ich na żywo. Po kilkudziesięciu
minutach przemyśleń zasnęłam.
----------------------------------------------
I proszę bardzo.
Długo nie dodawałam, ale macie dłuższy.
Jeśli czytasz to skomentuj.
Dla ciebie to kilka sekund, a dla mnie to wiadomość, że ktoś to wgl czyta.
-Hej ślicznotko.
-Cześć Igor. Miło cię znów widzieć-uśmiechnęłam się szeroko.
-Kocham twój uśmiech- odwzajemnił mi jeszcze szerszym.
-He he. Chodź na górę. Przecież nie będe cię czymać w korytarzu.
Mój chłopak doskonale wiedział gdzie jest mój pokój. Ba wiedział gdzie
jest najmniejsza rzecz w tym domu. Weszliśmy schodami w górę i
weszliśmy w pierwsze drzwi po prawej. On wygodnie się ułożył na łóżku,
a ja obok niego.
-A pamiętasz jak ciebie zobaczyłem na mieście?
- Taaa...- i się rozmażyłam. W takiej chwili przeleciał mi cały okres czasu,
w którym spotkałam tego przystojniaka.
-Fajnie było co nie. Halo słuszysz mnie! Halo!-krzyknął mi prosto do ucha.
-Pojebało cię. Chcesz żebym przez ciebie ogłuchła?- odpowiedziałam po
jakieś 5 minutach.
-Przepraszam cię. Po prostu mnie nie słuchałaś.
- Szkoda, że niechodzisz ze mną do klasy.
A po chwili dodałam:
-Wiesz co, mam dla ciebie zadanie, tylko nie wiem czy sobie poradzisz-
wybuchłam nagle śmiechem.
- No dajesz.
- Skoro zbliżają się święta to pomożesz mi ubrać choinkę. Stoi ona w
salonie.
- Ok myślałem, że to coś innego, ale to też może być-wyszczerzył
zęby.
-Ty i twoje skojarzenia-zaczęłam się śmiać.
-I kto to mówi-wybuchnęliśmy razem śmiechem.
Zerwałam się z łóżka, a Igor poszedł za mną. Zeszliśmy na dół, a
następnie zobaczyliśmy pośrodku zielono-niebieską choinkę.
Dookoła było pełno pudeł z: bombkami, łańcuchami i światełkami.
Po prostu wielki sajgon. Zabraliśmy się za światełka. Najpierw
zobaczyliśmy czy wgl świecą, a następnie zaczęliśmy je wieszać. Potem
zaczęłam wieszać bombki, a mój przystojniaczek mi tylko utrudniał.
- Myślałam że dasz sobie radę z tym, ale widocznie sie pomyliłam-
uśmiechnęłam się.
- Dam, dam zaraz zobaczysz.
Zbiło się około 10 bombek. Rodzice mnie chyba zabiją, ale co tam.
Posporzątałam zbite szkoło bombek. Gdy wszystkie były już powieszone
Wzięliśmy się za łańcuchy. Igor zaczął uciekać z kartonem. Popatrzyłam
się na niego z pod byka, a następnie zacząłam go gonić. Po około 15
minut dogoniłam go i razem rąbnęliśmy o podłogę. Wszystkie łańcuchy
wysypały się. Wybuchnęliśmy niepochamowanym śmiechem.
-Co ty wybrawiasz, co?-mówiłam przez śmiech.
-Jaśnie panienka musi się trochę poruszać, by nie utyła.
-Ja gruba. Och ty małpo.
Tarzaliśmy się w łańcuchach dobre 5 minut. Igor wziął jeden, króry leżał
obok i zażycił mi na szyję. Pociągął za oba końce i przyciągnął moją głowę
blisko.Zbliżaliśmy się powoli. Dzieliło nas tylko kilka milimetrów. Nasze
usta połączyły się. Czułam sie jak w siódmym, ósmym, setnym niebie.
Całowaliśmu się namiętnie. Delikatnie cofnęłam się do tyłu.
- Na czyłości jeszcze będzie czas, ale teraz skończmy to co zaczęliśmy.
-No dobra-odpowiedział zrezygnowanym tonem.
Zebraliśmy łańcuchy do kartonu, a następnie zażuciliśmy je na choinkę.
Teraz czas był na gwiazdę. Choinka była bardzo wysoka, ale to bardzo
wysoka. Stanęliśmy przed choinką.
- I co teraz?- zapytałam.
- Jak to co. trzeba gwiazdę położyć na czubek. Wskakuj na barana.
-Ja?! Przeciesz gruba jestem.
-Nie jesteś trzymaj i wskakuj.
Wzięłam od niego gwiazdę i skoczyłam mu na barana. Z boku wyglądało
to bardzo idiotycznie, ale co tam. Z trudem zawiesiłam gwiazde, potem
zeskoczyłam z niego. Razem spoglądaliśmy na nasze dzieło.
- I jak?-spytał.
-Wygląda dysyć przyzwoicie. Zobaczymy jaka będzie reakcja rodziców.
-Noo.. Dobra muszę się zbierać, bo jest po 19.
- Tak szybko?! Szkoda miło mi było pana tu spotkać. hahah
-Panią również.Paa
-Paa
Na pożegnanie pocałowam go w policzek. Byłam bardzo wyczerpana.
Położyłam się na łóżku i pomyślałam o naszym związku. Jak narazie
układalo nam się świetnie, wgl to było wszystko świetne. Nie wiem
kiedy zasnęłam. I tak skończył się ten dzień.
Kolejne dwa dni minęły trochę nudno.Wstałam o 10. To dość wcześnie
jak na wolne dni. Z trudem zwlokłam się z łóżka i weszłam do łazienki,
która sąsiadowała z tym pokojem. Wziełam prysznic, a potem dokładnie
wyszczotkowałam moje rude włysy. Nie wiem po kim odziedziczyłam taki
kolor. Przecież moja mama ma blond, a tata jest brunetem. Może o
czymś nie wiem. Po chwilowych przemyśleniach ubrałam się w jakieś
wyciągnięte: t-shirt i spodnie, a następnie zeszłam do kuchni. W
kuchni spotkałam mamę, siedzącą nad gazetą i pijącą kawę.
-Śpiąca królewna już wstała?
-Jak widać. Dlaczego ciebie nie ma w pracy?- zapytałam.
-Bo są święta. Chcesz coś na śniadanie?
- Siedź sama sobie zrobie-odpowiedziałam.-Widziałaś nasze dzieło?
-Chodzi o choinkę? Tak. Wygląda przyzwoicie.
-Też tak powiedziałam Igorowi.
-Domyślałam się.
Zrobiłam sobie kanapkę z nutellą i poszłam na górę. Wzięłam laptopa
właczyłam muzykę. Jak się domyślacie właczyłam jedną z piosenek One
direction. Weszłąm na face i popatrzałam na strony o nich.Bardzo mnie
to zdziwiło gdy się dowiedziałam, że niedługo przyjadą prawdopodobnie
do Polski. Są takie przypuszczenia.W duszy miałam zaciesz( forma
szczęścia :]) Szybko weszłąm na skype i nie długo
musiałam czekać jak pojawiła sie Klaudia. Zadzwoniłam Do niej, a
następnie wszystko opowiedziałam jej.
-Naprawdę- zapytała się zdziwiona.
-Tak, tak,tak,tak,tak.-krzyczałąm jak najęta.
-Jaaaa... Dobra ja idę, bo muszę powiedzieć to wszystko dziewczynom.
-Spoko tylko pospiesz się. Paaa.
-Papatki.
Po niedłudiej rozmowie przeglądam ciekowostki o One direction.
I tak przesiedziałam cały dzień, no tylko zeszłam na obiad, bo bardzo
zgłodniałam.Po wyczerpującym dniu( tak dobrze czytacie) poszłam spać.
Kolejny dzień podobnie mi minął.
- dzień Bożego Narodzenia-
Jak zawsze wstałam, zrobiłam poranną toaletę i zjadłam
śniadanie.Potem pomogłam mamie przygotować kolację.Gdy miałam
czas dla siebie wzięłam laptopa i poprzeglądałam strony o 1D.
Jednak to była plotka, śe przyjadą. Jprdl czemu ja się putam czemu ludzie
tak wymyślają.Nastał czas kolacji. Po obfitym posiłku, czas był na
upominki. Nagle mama podszedła tajemniczo z tatą i powiedziała:
- Prosze-wyciągnęła rękę z kopertą- to dla ciebie. Otwóż.
-Co to?
-Zobacz.
Powoli otworzyłam kopertę, a w niej nie uwierzycie co było. Bilet na
koncert One Direction.
-Aaaaaaaaaaa-darłąm się na całą wieś-skąd wiedzieliście?
-Dużo mówiłąś o nich. No i po rostu się domyśleliśmy.
-Dziękuje dziękuje- uściskałam ich.
-Nie ma za co.
-A kiedy pojadę do Londynu?
-Pojedziesz za dwa dni i zamieszkasz tam z ciocią. Koncert masz dopiero
styczniu.Zapisaliśmy cię do pobliskiego liceum.
- Naprawdę dziękuje.
Szybko pobiegłam do pokoju spoglądałam właśnie na bilet, który
trzymałam w rękach. Zadzwoniłam szybko do Klaudii.
ROZMOWA
-Halo?
- Hej Klaudia. Musze ci coś powiedzieć.
-Hej.No mów.
-Jadę na koncert One Direction.
-Co?????
-To co słyszysz.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Za dwa dni.
-Ty szczęściara.
-Nooo-odpowiedziałam.
-Przyjdę pojutrze cię porzegnać- oznajmiła przez łzy.
-Przed lotniskiem ma się rozumieć.
-Tak.Jutro pogadamy o szczegółach.
-Spoko-odpowiedziałam zasmucona.
-To pa ja ide.
-Pa.
KONIEC ROZMOWY
Po prostu nie wierze co sie stało.Wskoczyłam na łóżko i wygodnie się
ułożyłam. To jakiś cud. Wreście zobaczę ich na żywo. Po kilkudziesięciu
minutach przemyśleń zasnęłam.
----------------------------------------------
I proszę bardzo.
Długo nie dodawałam, ale macie dłuższy.
Jeśli czytasz to skomentuj.
Dla ciebie to kilka sekund, a dla mnie to wiadomość, że ktoś to wgl czyta.
środa, 10 kwietnia 2013
piątek, 5 kwietnia 2013
Rozdział 1.
Początek
Wszystko zaczęło się od wakacyjnego wyjazdu.-pół roku wcześniej-
Wstałam o 7:00 rano. Był piękny, zimowy dzień.
Z nieba pruszył bielutki śnieg. Usłyszałam w uszach
znajomą piosenkę. To był One Direction.
Jestem directionerką od paru miesięcy. Zaczęło się
1 piosenki, którą usłyszałam na 4funtv. W internecie
wystukałam One Direction, a następnie wysłuchałam
kilku ich piosenek. Po prostu zakochałam się w nich,
ale zawsze coś mnie ciągnęło do Harrego.Chciałabym
pójść kiedyś na ich koncert. Klaudia podziela moje
spostrzeżenia. Też jest directionerką. Woli jednak Zayna.
Ma to coś jak to zawsze mawia, gdy wkraczamy na temat
chłopaków. Według niej ich piosenki powinny dostać
Oscara. Jednak moja rodzina nie jest zbytnio bogata, aby
kupić mi bilet na podróż do Londynu i na koncert.
Po przemyśleniach o Harrym i One Direction
wygramoliłam się z łóżka i spojrzałam na budzik.
Wskazywał 7:05, więc miałam 10 minut na przyszykowanie
się do szkoły. Dzisiaj był piątek, czyli ostatni dzień szkoły
w tym semestrze. Za trzy dni święta Bożego Narodzenia.
Na szczęście lekcje a trochę luźniejsze, więc miałam
polaka, matme i religię, a na pozostałych apel o
zbliżających się świętach, Ubrałam się w czarny top,
czerwoną koszulę w kratę i czerwone rurki. Do tego
założyłam czarne vansy, a długie włosy upięłam w wysoki
kok.Wzięłam telefon. Do przystanku miałam parę kroków,
więc włączyłam piosenkę One Direction i wyruszyłam do
szkoły.
Lekcje minęły bardzo szybko. Po szkole umówiłąm się
z Igorem. Włączyłąm muzykę , poszłam pod prysznic, a
następnie zjadłam jakiś jugurt. Po tym ubrałam się w
niebieski sweterek, żółte leginsy oraz vansy. Włosy
rozpuściłam i dokładnie je uczesałam. Nagle ktoś zadzwonił
do drzwi. Szybko pobiegłam odtworzyć je i usłyszałam
znajomy głos...
-------------------------------------------------------------------------
I jak myślicie?
Fajne?
XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)