Rozdział 2
-Hej ślicznotko.
-Cześć Igor. Miło cię znów widzieć-uśmiechnęłam się szeroko.
-Kocham twój uśmiech- odwzajemnił mi jeszcze szerszym.
-He he. Chodź na górę. Przecież nie będe cię czymać w korytarzu.
Mój chłopak doskonale wiedział gdzie jest mój pokój. Ba wiedział gdzie
jest najmniejsza rzecz w tym domu. Weszliśmy schodami w górę i
weszliśmy w pierwsze drzwi po prawej. On wygodnie się ułożył na łóżku,
a ja obok niego.
-A pamiętasz jak ciebie zobaczyłem na mieście?
- Taaa...- i się rozmażyłam. W takiej chwili przeleciał mi cały okres czasu,
w którym spotkałam tego przystojniaka.
-Fajnie było co nie. Halo słuszysz mnie! Halo!-krzyknął mi prosto do ucha.
-Pojebało cię. Chcesz żebym przez ciebie ogłuchła?- odpowiedziałam po
jakieś 5 minutach.
-Przepraszam cię. Po prostu mnie nie słuchałaś.
- Szkoda, że niechodzisz ze mną do klasy.
A po chwili dodałam:
-Wiesz co, mam dla ciebie zadanie, tylko nie wiem czy sobie poradzisz-
wybuchłam nagle śmiechem.
- No dajesz.
- Skoro zbliżają się święta to pomożesz mi ubrać choinkę. Stoi ona w
salonie.
- Ok myślałem, że to coś innego, ale to też może być-wyszczerzył
zęby.
-Ty i twoje skojarzenia-zaczęłam się śmiać.
-I kto to mówi-wybuchnęliśmy razem śmiechem.
Zerwałam się z łóżka, a Igor poszedł za mną. Zeszliśmy na dół, a
następnie zobaczyliśmy pośrodku zielono-niebieską choinkę.
Dookoła było pełno pudeł z: bombkami, łańcuchami i światełkami.
Po prostu wielki sajgon. Zabraliśmy się za światełka. Najpierw
zobaczyliśmy czy wgl świecą, a następnie zaczęliśmy je wieszać. Potem
zaczęłam wieszać bombki, a mój przystojniaczek mi tylko utrudniał.
- Myślałam że dasz sobie radę z tym, ale widocznie sie pomyliłam-
uśmiechnęłam się.
- Dam, dam zaraz zobaczysz.
Zbiło się około 10 bombek. Rodzice mnie chyba zabiją, ale co tam.
Posporzątałam zbite szkoło bombek. Gdy wszystkie były już powieszone
Wzięliśmy się za łańcuchy. Igor zaczął uciekać z kartonem. Popatrzyłam
się na niego z pod byka, a następnie zacząłam go gonić. Po około 15
minut dogoniłam go i razem rąbnęliśmy o podłogę. Wszystkie łańcuchy
wysypały się. Wybuchnęliśmy niepochamowanym śmiechem.
-Co ty wybrawiasz, co?-mówiłam przez śmiech.
-Jaśnie panienka musi się trochę poruszać, by nie utyła.
-Ja gruba. Och ty małpo.
Tarzaliśmy się w łańcuchach dobre 5 minut. Igor wziął jeden, króry leżał
obok i zażycił mi na szyję. Pociągął za oba końce i przyciągnął moją głowę
blisko.Zbliżaliśmy się powoli. Dzieliło nas tylko kilka milimetrów. Nasze
usta połączyły się. Czułam sie jak w siódmym, ósmym, setnym niebie.
Całowaliśmu się namiętnie. Delikatnie cofnęłam się do tyłu.
- Na czyłości jeszcze będzie czas, ale teraz skończmy to co zaczęliśmy.
-No dobra-odpowiedział zrezygnowanym tonem.
Zebraliśmy łańcuchy do kartonu, a następnie zażuciliśmy je na choinkę.
Teraz czas był na gwiazdę. Choinka była bardzo wysoka, ale to bardzo
wysoka. Stanęliśmy przed choinką.
- I co teraz?- zapytałam.
- Jak to co. trzeba gwiazdę położyć na czubek. Wskakuj na barana.
-Ja?! Przeciesz gruba jestem.
-Nie jesteś trzymaj i wskakuj.
Wzięłam od niego gwiazdę i skoczyłam mu na barana. Z boku wyglądało
to bardzo idiotycznie, ale co tam. Z trudem zawiesiłam gwiazde, potem
zeskoczyłam z niego. Razem spoglądaliśmy na nasze dzieło.
- I jak?-spytał.
-Wygląda dysyć przyzwoicie. Zobaczymy jaka będzie reakcja rodziców.
-Noo.. Dobra muszę się zbierać, bo jest po 19.
- Tak szybko?! Szkoda miło mi było pana tu spotkać. hahah
-Panią również.Paa
-Paa
Na pożegnanie pocałowam go w policzek. Byłam bardzo wyczerpana.
Położyłam się na łóżku i pomyślałam o naszym związku. Jak narazie
układalo nam się świetnie, wgl to było wszystko świetne. Nie wiem
kiedy zasnęłam. I tak skończył się ten dzień.
Kolejne dwa dni minęły trochę nudno.Wstałam o 10. To dość wcześnie
jak na wolne dni. Z trudem zwlokłam się z łóżka i weszłam do łazienki,
która sąsiadowała z tym pokojem. Wziełam prysznic, a potem dokładnie
wyszczotkowałam moje rude włysy. Nie wiem po kim odziedziczyłam taki
kolor. Przecież moja mama ma blond, a tata jest brunetem. Może o
czymś nie wiem. Po chwilowych przemyśleniach ubrałam się w jakieś
wyciągnięte: t-shirt i spodnie, a następnie zeszłam do kuchni. W
kuchni spotkałam mamę, siedzącą nad gazetą i pijącą kawę.
-Śpiąca królewna już wstała?
-Jak widać. Dlaczego ciebie nie ma w pracy?- zapytałam.
-Bo są święta. Chcesz coś na śniadanie?
- Siedź sama sobie zrobie-odpowiedziałam.-Widziałaś nasze dzieło?
-Chodzi o choinkę? Tak. Wygląda przyzwoicie.
-Też tak powiedziałam Igorowi.
-Domyślałam się.
Zrobiłam sobie kanapkę z nutellą i poszłam na górę. Wzięłam laptopa
właczyłam muzykę. Jak się domyślacie właczyłam jedną z piosenek One
direction. Weszłąm na face i popatrzałam na strony o nich.Bardzo mnie
to zdziwiło gdy się dowiedziałam, że niedługo przyjadą prawdopodobnie
do Polski. Są takie przypuszczenia.W duszy miałam zaciesz( forma
szczęścia :]) Szybko weszłąm na skype i nie długo
musiałam czekać jak pojawiła sie Klaudia. Zadzwoniłam Do niej, a
następnie wszystko opowiedziałam jej.
-Naprawdę- zapytała się zdziwiona.
-Tak, tak,tak,tak,tak.-krzyczałąm jak najęta.
-Jaaaa... Dobra ja idę, bo muszę powiedzieć to wszystko dziewczynom.
-Spoko tylko pospiesz się. Paaa.
-Papatki.
Po niedłudiej rozmowie przeglądam ciekowostki o One direction.
I tak przesiedziałam cały dzień, no tylko zeszłam na obiad, bo bardzo
zgłodniałam.Po wyczerpującym dniu( tak dobrze czytacie) poszłam spać.
Kolejny dzień podobnie mi minął.
- dzień Bożego Narodzenia-
Jak zawsze wstałam, zrobiłam poranną toaletę i zjadłam
śniadanie.Potem pomogłam mamie przygotować kolację.Gdy miałam
czas dla siebie wzięłam laptopa i poprzeglądałam strony o 1D.
Jednak to była plotka, śe przyjadą. Jprdl czemu ja się putam czemu ludzie
tak wymyślają.Nastał czas kolacji. Po obfitym posiłku, czas był na
upominki. Nagle mama podszedła tajemniczo z tatą i powiedziała:
- Prosze-wyciągnęła rękę z kopertą- to dla ciebie. Otwóż.
-Co to?
-Zobacz.
Powoli otworzyłam kopertę, a w niej nie uwierzycie co było. Bilet na
koncert One Direction.
-Aaaaaaaaaaa-darłąm się na całą wieś-skąd wiedzieliście?
-Dużo mówiłąś o nich. No i po rostu się domyśleliśmy.
-Dziękuje dziękuje- uściskałam ich.
-Nie ma za co.
-A kiedy pojadę do Londynu?
-Pojedziesz za dwa dni i zamieszkasz tam z ciocią. Koncert masz dopiero
styczniu.Zapisaliśmy cię do pobliskiego liceum.
- Naprawdę dziękuje.
Szybko pobiegłam do pokoju spoglądałam właśnie na bilet, który
trzymałam w rękach. Zadzwoniłam szybko do Klaudii.
ROZMOWA
-Halo?
- Hej Klaudia. Musze ci coś powiedzieć.
-Hej.No mów.
-Jadę na koncert One Direction.
-Co?????
-To co słyszysz.
-Kiedy wyjeżdżasz?
-Za dwa dni.
-Ty szczęściara.
-Nooo-odpowiedziałam.
-Przyjdę pojutrze cię porzegnać- oznajmiła przez łzy.
-Przed lotniskiem ma się rozumieć.
-Tak.Jutro pogadamy o szczegółach.
-Spoko-odpowiedziałam zasmucona.
-To pa ja ide.
-Pa.
KONIEC ROZMOWY
Po prostu nie wierze co sie stało.Wskoczyłam na łóżko i wygodnie się
ułożyłam. To jakiś cud. Wreście zobaczę ich na żywo. Po kilkudziesięciu
minutach przemyśleń zasnęłam.
----------------------------------------------
I proszę bardzo.
Długo nie dodawałam, ale macie dłuższy.
Jeśli czytasz to skomentuj.
Dla ciebie to kilka sekund, a dla mnie to wiadomość, że ktoś to wgl czyta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz