Rozdział 3
Wychodzę z kościoła w zielonej
sukience, czarnych balerinkach, a w rękach niosę mały bukiecik
białych róż. Przed nami idzie para młoda. Pani młoda miała na
sobie białą suknię do ziemi, z licznymi falbankami, natomiast jej
mąż ubrał się w szykowny garniturek. Wszystko byłoby ok, gdyby
nie sam fakt, że to Liam z Daniell. Wszyscy obsypują ich ryżem, a
następnie udają się na wesele. O dziwo nie ma Daniell. Gdy
jesteśmy pod wejściem fani i paparazzi robią mnóstwo zdjęć. -Patrzcie tam jest Zayn
Malik!-krzyknęłam pokazując w stronę stoiska robiąc przy tym
bukiet dla Daniell. Wszyscy pobiegli tam i nagle usłyszałam
wielki chlupot wody dobiegającego z jeziorka. -Co ty takiego zrobiłeś?-spytałam
patrząc na ludzi w wodzie.
-Chodź- po kilku krokach dodał-
powiedziałem, że jeśli zanim spadnie moneta na stół i oni będą
w wodzie to dam im autografy- uśmiechnął się szczerze.
-Ale ty masz łeb.
Po prostu czułam jakbym znała ich od
bardzo dawna. Podeszłam do Liama i wręczyłam mu bukiet dla panny
młodej, której nadal nie było. Nagle przyszedł Niall z dwoma
głupkami (czytaj Harry i Louis) I wszyscy zaczęliśmy się gonić.
Po około 10 minutach Harry wziął wąż i polewał wodą po kolei
każdego. Każdy był mokry nawet ja. Podszedł do mnie Harry,
otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć.
-Zuza muszę coś ci powiedzieć . Ja
cię...
Powoli otwieram oczy i patrzę na
osóbkę stojącą w moim pokoju. Po kilku sekundach „otrzeźwiałam”.
Mama buszowała w moich rzeczach.
-Dlaczego mnie obudziłaś? Miałam
taki fajny sen.
-Śpij, śpij córuś.
Lepszego momentu nie mogła wybrać.
Strzeliłam typowego face-palma i położyłam się. I teraz mi
powiedz jak mam zasnąć?
Zryty sen i to bardzo, ale co to
miało znaczyć? Ledwo dosięgłam telefon, wzięłam go. Widniały
tam kilka cyferek. Po krótkim kontemplowaniu ich, wstałam z łóżka.
Było po 11 więc ubrałam się w biały T-shirt, czarne leginsy oraz
białe vansy i wyruszyłam do kuchni. Otworzyłam szafkę i nasypałam
do miski moje ulubione czekoladowe płatki, a następnie zalałam je
letnim mlekiem. Potem wzięłam telefon o zadzwoniłam do Klaudii.
ROZMOWA
-Hej- przywitała mnie ochoczo.
-Hej możesz wpaść?
-Jak? Gdzie? Kiedy?
-Na swoim jednorożcu przygalopuj do
mojego domu, teraz.
-Jednorożec jeszcze je więc za jakieś
10 minutek od teraz będę.
-Czekam. Pa- pożegnałam ją.
-Do zobaczenia.
KONIEC ROZMOWY
Po około 10 minutach zadzwonił
dzwonek. Otworzyłam je i przywitał mnie znajomy głos.
-Hej, psiapsióło. Co tam?
-Hejka, a nic poza tym, że JUTRO WYJEDŻAM- te ostanie słowa wręcz wykrzyczałam.
-Hejka, a nic poza tym, że JUTRO WYJEDŻAM- te ostanie słowa wręcz wykrzyczałam.
-O kurwa na śmierć zapomniałam.
-Nie ma sprawy-udawałam focha.
-No chodź przeprosinowy
przytulas?-przytuliła mnie tak mocno, że za chwilę by mnie
udusiła.
-Za chwile mnie udusisz- odkleiła się
ode mnie- tak lepiej- dodałam.
-Z jednej strony ci zazdroszczę, bo
jedziesz do Londynu na koncert, ale z drugiej strony to ci
współczuje.
-Dobra koniec smutku na dzisiaj, a
teraz chodź na górę-odparłam.
Weszliśmy do mojego pokoju włączyliśmy
telewizję na kanał muzyczny, gdy nagle poleciała znajoma nam
muzyka. Zaczęliśmy się wygłupiać i próbować śpiewać.( tak
dla woli ścisłości ta piosenka nazywa się one way or another :) )
Po tej piosence leciała o dziwo następna piosenka One Direction.
Po kilku, kilkudziesięciu piosenek opowiedziałam je mój zwariowany
sen ze szczegółami. Klaudia po dokładnym wysłuchaniu popatrzyła
się na mnie szerokimi oczyma jak dwie monety pięciozłotowe i
powiedziała:
-Ale, ale...
-No wyduś to wreście z siebie.
-To oznacza, że on za tobą tęskni. I
nawet nie mów, że kłamię , bo to prawda.
-Cooooooooooooooooooo?!-rzuciłam się
na łóżko i wszystko przeanalizowałam od nowa.
-Jakie ty masz szczęście- miała
wielki banan na twarzy.
-Dobra chodź na karaoke, pośpiewamy
sobie jak za starych dobrych czasów-miałam je od 5 roku życia.
Włączyliśmy wszystko co należy i
wybrałyśmy głównie piosenki naszego ulubionego zespołu( One
Direction). Nie wiem czy to można nazwać śpiewaniem, więcej
wygłupiałyśmy się niż śpiewałyśmy. Tak minęły kolejne 3 h.
-Jestem głodna- oznajmiłam.
- Ja też.
Zeszłyśmy na dół.
- Więc tak jest nutella, babeczki
czekoladowe, hmmm no i to wszystko.
Popatrzyłyśmy się na siebie i
jednoznacznie wzięłyśmy nutellę i dwie duże łyżki. I d razu
nam się przypomniała Liam.
- Wiesz co jak spotkam go to się
spytam czy to prawda, że się boi łyżek.
-Ok, trzymam cię za słowo-
uśmiechnęła się.
-po 20:00-
-Dobra ja muszę iść, bo mnie mama
zabije.
Wyprowadziłam ją do drzwi.
-Będziesz na lotnisku?- zapytałam.
-Na pewno. A o której lecisz?
-15.
-To będę.- przytuliła mnie i
odeszła.
Zamknęłam drzwi szybko pobiegłam do
pokoju. Miałam stracić to wszystko przez głupi wyjazd.
Pomyślałam o zaletach:
*zobaczę One Dierction na żywo
*wyjadę
do Londynu
*pojadę
co cioci, która tam mieszka
Zasnęłam,
ale to dziwne, że nie wiem kiedy.
- Następny dzień-
Po
10 wstałam. Po porannej toalecie ubrałam pierwsze lepsze ciuchy,
które leżały na wierzchu.
Potem
zaczęłam się pakować na ten wyjazd, bilety położyłam na szafce
nocnej. Spakowałam:
*2
T-shirty
*2
pary leginsów i tyle samo rurek
*2
sweterki
*vansy.
Conwersy, jeszcze jakieś trampki
*błyskotki
typu:bransoletki, kolczyki, naszyjniki
*rzeczy
do codziennego funkcjonowania:laptop, telefon, słuchawki,
*coś
do jedzenia
*potrzebne
rzeczy typu:szczotka do włosów, zębów, kremy i różne mazidła
*rzeczy
do make-up
No to
chyba wszystko. Wiem, trochę dużo tego, ale wole mieć zawsze za
dużo niż za mało. Więc jest godzina 13:00. Otworzyły się drzwi
i weszła mama.
-Gotowa?-patrząc
na dużą napakowaną walizkę powiedziała- czyli gotowa.
-No
jak widać. Jedziemy?
-Tak.
Tata
pomógł mi wynieść walizkę do samochodu. Zapięłam pasy. Czekała
mnie godzinna przejażdżka do lotniska. Po kilku nudnych minutach
zasnęłam.
Po
jakimś czasie dżemania obudził mnie tata.
-Córuś
trzymaj się. Będę za tobą tęsknic. Jak będziesz u cioci pozdrów
ją ode mnie. PAA.
Przytuliłam
się do niego i uroniłam kilka małych łez. Nie chciałam zostawić
moich rodziców. Podeszłą Klaudia.
-Będę
ją pilnowała do odlotu. Niech się pan nie martwi.
-Spoko.
To pa-kiwnął ręką i pojechał.
-To
trzeba teraz wszystko obgadać- zaczęła.
-No
mów dalej
-Więc
tak w wolnej chwili masz wchodzić na Skype lub dzwonić do mnie. I
prze de wszystkim masz się nie smucić.
-Ok.
Siedziałyśmy
w ciszy. Rozumiałyśmy się jak bliźniaczki. Nagle z rozmyślań
wyrwał nas głos.
-Pasażerowie
lotu 24 Londyn proszeni są do barierek.
-No
to czas na mnie. Pa-przytuliłam się do niej mocno.
-Będę
tesknić. Jak dojedziesz zadzwoń. PAA.-odpowiedziała.
Weszłam
między barierki wyjmując bilet. Po oddaniu odprawy weszłam do
samolotu i zajęłam swoje miejsce. Lot trwał 4h. Nie obyło się
bez małych drzemek.
-Proszę
zapiąć pasy, zaczynamy lądowanie.
Zapięłam
posłusznie pasy. Potem wysiadłam, wzięłam swój bagaż i
popatrzyłam na lotnisko. Z oddali szłam dość chuda osóbka, obok
niej jakiś facet. Powoli przybliżali się. Chciałam uciekać,
ale...
-------------------------------------------------------------------
Po pierwsze przepraszam was za błędy literówki co tam jeszcze będzie. Pisałam to szybko.
Po drogie dziękuje za ponad 100 wejść. :)
A po trzecie :
Jeśli czytasz rozdziały to skomentuj. Nawet nie wiesz ja to daje dużo radości. :)
Następny rozdział dodam możliwie jaka najszybciej. Miłego czytania Ciao
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz