środa, 1 maja 2013

3 ROZDZIAŁ


Rozdział 3

Wychodzę z kościoła w zielonej sukience, czarnych balerinkach, a w rękach niosę mały bukiecik białych róż. Przed nami idzie para młoda. Pani młoda miała na sobie białą suknię do ziemi, z licznymi falbankami, natomiast jej mąż ubrał się w szykowny garniturek. Wszystko byłoby ok, gdyby nie sam fakt, że to Liam z Daniell. Wszyscy obsypują ich ryżem, a następnie udają się na wesele. O dziwo nie ma Daniell. Gdy jesteśmy pod wejściem fani i paparazzi robią mnóstwo zdjęć. -Patrzcie tam jest Zayn Malik!-krzyknęłam pokazując w stronę stoiska robiąc przy tym bukiet dla Daniell. Wszyscy pobiegli tam i nagle usłyszałam wielki chlupot wody dobiegającego z jeziorka.  -Co ty takiego zrobiłeś?-spytałam patrząc na ludzi w wodzie.
-Chodź- po kilku krokach dodał- powiedziałem, że jeśli zanim spadnie moneta na stół i oni będą w wodzie to dam im autografy- uśmiechnął się szczerze.
-Ale ty masz łeb.
Po prostu czułam jakbym znała ich od bardzo dawna. Podeszłam do Liama i wręczyłam mu bukiet dla panny młodej, której nadal nie było. Nagle przyszedł Niall z dwoma głupkami (czytaj Harry i Louis) I wszyscy zaczęliśmy się gonić. Po około 10 minutach Harry wziął wąż i polewał wodą po kolei każdego. Każdy był mokry nawet ja. Podszedł do mnie Harry, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć.
-Zuza muszę coś ci powiedzieć . Ja cię...
Powoli otwieram oczy i patrzę na osóbkę stojącą w moim pokoju. Po kilku sekundach „otrzeźwiałam”. Mama buszowała w moich rzeczach.
-Dlaczego mnie obudziłaś? Miałam taki fajny sen.
-Śpij, śpij córuś.
Lepszego momentu nie mogła wybrać. Strzeliłam typowego face-palma i położyłam się. I teraz mi powiedz jak mam zasnąć?
Zryty sen i to bardzo, ale co to miało znaczyć? Ledwo dosięgłam telefon, wzięłam go. Widniały tam kilka cyferek. Po krótkim kontemplowaniu ich, wstałam z łóżka. Było po 11 więc ubrałam się w biały T-shirt, czarne leginsy oraz białe vansy i wyruszyłam do kuchni. Otworzyłam szafkę i nasypałam do miski moje ulubione czekoladowe płatki, a następnie zalałam je letnim mlekiem. Potem wzięłam telefon o zadzwoniłam do Klaudii.
   ROZMOWA
-Hej- przywitała mnie ochoczo.
-Hej możesz wpaść?
-Jak? Gdzie? Kiedy?
-Na swoim jednorożcu przygalopuj do mojego domu, teraz.
-Jednorożec jeszcze je więc za jakieś 10 minutek od teraz będę.
-Czekam. Pa- pożegnałam ją.
-Do zobaczenia.
KONIEC ROZMOWY
Po około 10 minutach zadzwonił dzwonek. Otworzyłam je i przywitał mnie znajomy głos.
-Hej, psiapsióło. Co tam?
-Hejka, a nic poza tym, że JUTRO WYJEDŻAM- te ostanie słowa wręcz wykrzyczałam.
-O kurwa na śmierć zapomniałam.
-Nie ma sprawy-udawałam focha.
-No chodź przeprosinowy przytulas?-przytuliła mnie tak mocno, że za chwilę by mnie udusiła.
-Za chwile mnie udusisz- odkleiła się ode mnie- tak lepiej- dodałam.
-Z jednej strony ci zazdroszczę, bo jedziesz do Londynu na koncert, ale z drugiej strony to ci współczuje.
-Dobra koniec smutku na dzisiaj, a teraz chodź na górę-odparłam.
Weszliśmy do mojego pokoju włączyliśmy telewizję na kanał muzyczny, gdy nagle poleciała znajoma nam muzyka. Zaczęliśmy się wygłupiać i próbować śpiewać.( tak dla woli ścisłości ta piosenka nazywa się one way or another :) ) Po tej piosence leciała o dziwo następna piosenka One Direction. Po kilku, kilkudziesięciu piosenek opowiedziałam je mój zwariowany sen ze szczegółami. Klaudia po dokładnym wysłuchaniu popatrzyła się na mnie szerokimi oczyma jak dwie monety pięciozłotowe i powiedziała:
-Ale, ale...
-No wyduś to wreście z siebie.
-To oznacza, że on za tobą tęskni. I nawet nie mów, że kłamię , bo to prawda.
-Cooooooooooooooooooo?!-rzuciłam się na łóżko i wszystko przeanalizowałam od nowa.
-Jakie ty masz szczęście- miała wielki banan na twarzy.
-Dobra chodź na karaoke, pośpiewamy sobie jak za starych dobrych czasów-miałam je od 5 roku życia.
Włączyliśmy wszystko co należy i wybrałyśmy głównie piosenki naszego ulubionego zespołu( One Direction). Nie wiem czy to można nazwać śpiewaniem, więcej wygłupiałyśmy się niż śpiewałyśmy. Tak minęły kolejne 3 h.
-Jestem głodna- oznajmiłam.
- Ja też.
Zeszłyśmy na dół.
- Więc tak jest nutella, babeczki czekoladowe, hmmm no i to wszystko.
Popatrzyłyśmy się na siebie i jednoznacznie wzięłyśmy nutellę i dwie duże łyżki. I d razu nam się przypomniała Liam.
- Wiesz co jak spotkam go to się spytam czy to prawda, że się boi łyżek.
-Ok, trzymam cię za słowo- uśmiechnęła się.

-po 20:00-
-Dobra ja muszę iść, bo mnie mama zabije.
Wyprowadziłam ją do drzwi.
-Będziesz na lotnisku?- zapytałam.
-Na pewno. A o której lecisz?
-15.
-To będę.- przytuliła mnie i odeszła.
Zamknęłam drzwi szybko pobiegłam do pokoju. Miałam stracić to wszystko przez głupi wyjazd.
Pomyślałam o zaletach:
*zobaczę One Dierction na żywo
*wyjadę do Londynu
*pojadę co cioci, która tam mieszka
Zasnęłam, ale to dziwne, że nie wiem kiedy.

- Następny dzień-
Po 10 wstałam. Po porannej toalecie ubrałam pierwsze lepsze ciuchy, które leżały na wierzchu.
Potem zaczęłam się pakować na ten wyjazd, bilety położyłam na szafce nocnej. Spakowałam:
*2 T-shirty
*2 pary leginsów i tyle samo rurek
*2 sweterki
*vansy. Conwersy, jeszcze jakieś trampki
*błyskotki typu:bransoletki, kolczyki, naszyjniki
*rzeczy do codziennego funkcjonowania:laptop, telefon, słuchawki,
*coś do jedzenia
*potrzebne rzeczy typu:szczotka do włosów, zębów, kremy i różne mazidła
*rzeczy do make-up
No to chyba wszystko. Wiem, trochę dużo tego, ale wole mieć zawsze za dużo niż za mało. Więc jest godzina 13:00. Otworzyły się drzwi i weszła mama.
-Gotowa?-patrząc na dużą napakowaną walizkę powiedziała- czyli gotowa.
-No jak widać. Jedziemy?
-Tak.
Tata pomógł mi wynieść walizkę do samochodu. Zapięłam pasy. Czekała mnie godzinna przejażdżka do lotniska. Po kilku nudnych minutach zasnęłam.
Po jakimś czasie dżemania obudził mnie tata.
-Córuś trzymaj się. Będę za tobą tęsknic. Jak będziesz u cioci pozdrów ją ode mnie. PAA.
Przytuliłam się do niego i uroniłam kilka małych łez. Nie chciałam zostawić moich rodziców. Podeszłą Klaudia.
-Będę ją pilnowała do odlotu. Niech się pan nie martwi.
-Spoko. To pa-kiwnął ręką i pojechał.
-To trzeba teraz wszystko obgadać- zaczęła.
-No mów dalej
-Więc tak w wolnej chwili masz wchodzić na Skype lub dzwonić do mnie. I prze de wszystkim masz się nie smucić.
-Ok.
Siedziałyśmy w ciszy. Rozumiałyśmy się jak bliźniaczki. Nagle z rozmyślań wyrwał nas głos.
-Pasażerowie lotu 24 Londyn proszeni są do barierek.
-No to czas na mnie. Pa-przytuliłam się do niej mocno.
-Będę tesknić. Jak dojedziesz zadzwoń. PAA.-odpowiedziała.
Weszłam między barierki wyjmując bilet. Po oddaniu odprawy weszłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce. Lot trwał 4h. Nie obyło się bez małych drzemek.
-Proszę zapiąć pasy, zaczynamy lądowanie.
Zapięłam posłusznie pasy. Potem wysiadłam, wzięłam swój bagaż i popatrzyłam na lotnisko. Z oddali szłam dość chuda osóbka, obok niej jakiś facet. Powoli przybliżali się. Chciałam uciekać, ale...
 -------------------------------------------------------------------
Po pierwsze przepraszam was za błędy literówki co tam jeszcze będzie. Pisałam to szybko.
Po drogie dziękuje za ponad 100 wejść. :)
A po trzecie :
Jeśli czytasz rozdziały to skomentuj. Nawet nie wiesz ja to daje dużo radości. :)
Następny rozdział dodam możliwie jaka najszybciej. Miłego czytania Ciao 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz